Jestem najlepszym przykładem na to, że każdy może gotować.

Swoją przygodę z kuchnią zaczęłam w wieku 5 lat. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo byłam już na tyle duża, że oczami i grzywką sięgałam ponad blat kuchennego stołu, więc mogłam jako tako badać, co tam się na nim wyprawia.

Byłam też bardzo odważna – pchałam łapy w wyroby babci i mamy, co mogło się skończyć strzałem z wałka, ale był to jedyny sposób, by oderwały mi mój osobisty kawałek ciasta i bym mogła lepić z niego te swoje kulfony. Zapytana w przedszkolu „kim chciałabym zostać w przyszłości?”, odpowiedziałam bez namysłu, że „kucharką”. Zapytana „dlaczego?”, odpowiedziałam (już z namysłem) że, aby móc nalewać dzieciom zupę… CHOCHLĄ. Nie pytajcie. Podejrzewam, że chochla miała w tej wypowiedzi wiodące znaczenie, ponieważ kojarzyła mi się z chochlikiem i robieniem psikusów. Wiadomo 😉

Mam na swym koncie parę kulinarnych wtop, jak np. urodzinowy tort bananowy dla dziadka. Zakalec nad zakalcami! Dziadek zajadał ten tort, tylko mu się uszy trzęsły, a potem się okazało… że zakalec to było małe miki, bo jeśli istnieje na tym świecie coś, czego mój dziadek nie cierpiał najbardziej, to były to banany… Także tak. Miałam wtedy 11 lat i zrozumiałam, że MasterChefem to ja raczej nie zostanę.

A potem to już niewiele pamiętam poza tym, że „Ale pyszne!”, „Jak to zrobiłaś?!”, „Skąd masz przepis?!”, „Przygotujesz mi catering na imprezę?”, „Co gotujesz? Zaraz będę!” czy „Ej, jak robisz tę swoją sałatkę z ananasem?”. Gotowanie weszło mi w krew i dziś jest dla mnie czymś tak naturalnym jak oddychanie.

Lubię wiedzieć, co jem. Lubię wiedzieć, co jedzą moi bliscy. Lubię mieć poczucie, że się odżywiają, a nie faszerują chemią, czy obrobionym termicznie zepsutym jedzeniem. Lubię karmić tych, których kocham. Mam to po mojej najdroższej Babci, Franusiowej, która zawsze na moje stanowcze oświadczenie, że już jadłam obiad, odpowiadała z jeszcze większą stanowczością, że u niej jeszcze nie jadłam.

Poczęstowanie własnoręcznie przyrządzonym posiłkiem w wielu tradycjach (zwłaszcza polskich babć 😉) jest aktem najwyższej miłości i troski. One m.in. przyświecały powstaniu Joy of Cooking.

W Joy of Cooking wybieram, upraszczam i tworzę dla Was (także autorskie) przepisy z – mam nadzieję – jasnymi instrukcjami, byście mogli ukochiwać siebie i swoich bliskich.

Przepysznej przygody!

Klaudia